niedziela, 23 sierpnia 2015

7. Sekret





Następnego dnia obudziłam się przez promienie słoneczne, które padały na moją twarz. Jęknęłam, przewracając się na drugi b0ok. Byłam potwornie zmęczona i jedyne o czym marzyłam, to powrót do krainy Morfeusza. Niestety nie było mi to dane, gdyż usłyszałam huk rozbijanego szkła.
- Kurwa. - mruknęłam, schodząc z łóżka.
Od razu tego pożałowała, gdyż moja głowa zaczęła niemiłosiernie pulsować. Miałam wrażenie, że zaraz wybuchnie. Założyłam szlafrok i zeszłam do kuchni.
- Witaj śpiąca królewno.
Przywitała mnie radosnym uśmiechem Jessica, kładąc na dwa talerze po trzy tosty, które potem posmarowała dżemem. Byłam zaskoczona jej stanem. Nie wyglądała, jakby kilka godzin wcześniej upiła do nieprzytomności.
- Hej.
Usiadłam przy stole opierając brodę o rękę. Przede mną stała szklanka wypełniona sokiem jabłkowym. Bez pytania chwyciłam ją i wypiłam całą zawartość.
- Ej! To był mój sok. - wzruszyłam ramionami.
- Już nie.
Posłała mi zabójcze spojrzenie, kładąc przede mną talerz z posiłkiem. Zaczęłam jeść, jednak musiałam go przerwać.
- Jakim cudem wyglądasz tak znakomicie? - zaśmiała się.
- Kochanie ta praca tego wymaga. Wiesz, ile razy zdarzyła mi się impreza w środku tygodnia?
- Ale dlaczego ja wyglądam tak. - wskazałam dłonią na siebie. - Tylko po dwóch piwach?
- Słaba głowa? - uśmiechnęła się niewinnie, biorąc pierwszy kęs.
Nagle jej twarz zbladła, a ja już wiedziałam, co to oznacza.
- Leć. - skinęła głową, wbiegając do łazienki.
- I kto tu ma słabą głowę. - zaśmiałam się, kończąc swój posiłek.
Odstawiłam naczynia do zlewu, po czym poszłam zajrzeć do dziewczyny. Klęczała przed muszlą, podtrzymując swoje włosy w górze. Spuściła wodę, przemywając twarz i usta wodą. Wyglądała źle. Naprawdę źle.
- Idź zjedz, a ja pójdę do skrzynki po pocztę. - zarządziłam.
Poprawiła swoją koszulkę, wracając do kuchni. Ja natomiast poszłam na górę doprowadzić się do jako takiego stanu. Wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby, umalowałam i ubrałam się w szarą bluzę wkładaną przez głowę i czarne przetarte rurki. Na stopy założyłam czarne conversy. Włosy postanowiłam zostawić rozpuszczone. Gotowa wyszłam przed dom. Wyciągnęłam korespondencję ze skrzynki. Jedna koperta przykuła moją uwagę, gdyż jej nadawcą był tutejszy komisariat. Otworzyłam kopertę, wyciągając list.
- Mandat na 300 funtów?
Nagle świat przede mną zawirował. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
- Mandacik? Nie przestrzegamy prawa?
Odwróciłam się gwałtownie, napotykając roześmianego Luke'a.
- To nie jest śmieszne!
- To może nie, ale twoja zaczerwieniona twarz tak.
Dotknęłam swoich policzków, czując jak robią się coraz cieplejsze. Zacisnęłam szczękę, próbując się opanować.
- Ja nawet nie mam auta.
- A to - spojrzał na samochód przyjaciółki.
- To auto Jessici.
- Nie mów mi, że ona wczoraj prowadziła.
- Nie! Ja nas przywiozłam. - jego usta wygięły się w tajemniczy uśmiech.
- To teraz wiesz, skąd ten mandat.
- Ale przecież była noc.
- Zapamiętaj sobie. Tutaj ludzie nigdy nie śpią. - uśmiechnął się na odchodne, po czym zniknął za jakimś domem.
Westchnęłam zabierając listy, po czym wróciłam do domu. Coraz mniej mi się podobało to miejsce. Odłożyłam koperty na stolik znajdujący się na korytarzu, po czym poszłam do salonu, gdzie zastałam oglądającą telewizję Jessicę.
- Czujesz się lepiej? - skinęła głową, nie odwracając wzroku od telewizora. - Spotkałam Luke'a.
- Tak? I co?
- Nic. Dostałam mandat. - zaśmiała się, spoglądając na mnie,
- Serio? Przecież ty nie masz samochodu.
- Wiem. - opadłam obok niej na kanapę. - Powiedział, że ludzie tutaj nigdy nie śpią.
- No tak. Mogłam się domyślić. Pewnie nakablowała na ciebie jakaś stara jędza, która ma za dużo wolnego czasu. - parsknęła śmiechem, przełączając kanał.
- Mogłabyś mi coś o nim powiedzieć?
- Ale co konkretnie?
- No nie wiem. Kolegowaliście się chyba wcześniej. Opowiedz mi trochę o tym. - westchnęła.
- Nie wiem, czy jest o czym. Stare dzieje.
- Jessica proszę. Nie chcę być tą jedyną, która nic nie wie.
- Ale to przeszłość. Nie chcę do tego wracać.
- Proszę cię. - spojrzała się na mnie, przewracając oczami.
"Wygrałam"
- Dobrze. Niech ci będzie. - uśmiechnęłam się szeroko. - No więc Ja, Luke, Michael, Ashton, Calum, Aleisha i Naomi byliśmy kiedyś najlepszymi przyjaciółmi. Mieszkaliśmy w Perth.
- Kim są Aleisha, Naomi, Ashton i Calum?
- Poczekaj. Ashton, Calum i Michael to najlepsi przyjaciele Luke'a. Znali się jeszcze przed tym, jak ja ich poznałam. Aleisha była moją najlepszą przyjaciółką i dziewczyną Luke'a. Naomi była jej kuzynką, jednak nie mogłam jej nazwać przyjaciółką. Była dobrą koleżanką.
- Zaraz. Luke jakiego znam miał kiedyś dziewczynę? - szerzej otworzyłam oczy. - Jak mogła z nim wytrzymywać?
- Luke kiedyś był inny. Przed wypadkiem wszyscy byliśmy inni. - spuściła głowę.
- Jakim wypadkiem?
- Powiem ci, ale jak mi obiecasz, że nie skreślisz mnie potem.
- Nic nie obiecuję, bo nie wiem, co masz na myśli. Powiedz. - westchnęła.
- Była impreza. Wszyscy się świetnie bawiliśmy. Nagle Aleisha źle się poczuła i Luke miał ją odwieźć. Nie pił dużo. Może tylko jedno piwo, dlatego byłam spokojna o nich. Potem się dowiedziałam o wypadku. - schowała twarz w dłoniach. Widziałam, jak łzy spływają po nich. - Na drodze nagle pojawiła się rowerzystka. Nie miała żadnych odblasków ani niczego. Było ciemno i nie zauważył jej. Skręcił i uderzył w drzewo. Niestety największa siła uderzenia była po stronie Aleishy. Zabrali ją do szpitala. Od razu powiedzieli, że ma nikłe szanse. Widziałam, co się działo z Luke'iem. Następnego dnia rano Aleisha umarła. Jej serce stanęło. Tak jak nasze. - przerwała, wycierając oczy chusteczką, którą jej podałam.
- Dlaczego przestaliście się przyjaźnić?
- Naomi nie wybaczyła tego Luke'owi. Obwiniała go o śmierć swojej kuzynki, chociaż dobrze wiedziała, że to nie jego wina. Nie mieli szans. Wyprowadziła się z Australii do USA. Odcięła się od nas. Nie chciała mieć z nami nic wspólnego. Luke bardzo to przeżył. Na raz stracił ukochaną i przyjaciółkę.
- A ty?
- Ja też pewnego dnia odeszłam. Nie mogłam wytrzymać tego wszystkiego. Luke bardzo się zmienił. Kochał Aleishę, ale po jej śmierci stał się oschły i zimny dla wszystkich. Nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Mnie też było ciężko. Po prostu z dnia na dzień zerwałam kontakt. Wyprowadziłam się z Perth do Sydney. Chciałam zrobić to samo co Naomi. Odciąć się od przeszłości.
- Czekaj. - wstałam. - Chcesz mi powiedzieć, że zostawiłaś go wtedy, kiedy ciebie najbardziej potrzebował?
- Shelay nie mów tak. Nie wiesz, jak mi było ciężko z tym wszystkim.
- A pomyślałaś przez chwilę, jak ciężko jemu było? Zachowałaś się jak egoistka.
- Myślisz, że potem nie miałam wyrzutów? Chłopcy próbowali się ze mną skontaktować, jednak nie odbierałam, nie odpisywał. Wykreśliłam ich z życia. Myślałam, że tak będzie lepiej.
- Dla kogo? Dla niego? Dla nich? Nagle stracili trzy przyjaciółki z czego dwie przez ich samolubność. Nie mogę uwierzyć w to, że tak podle ich potraktowałaś.
Jessica także wstała, kręcąc głową. Skrzyżowałam ręce, czekając na jej wyjaśnienia.
- Łatwo jest ci oceniać. Nie przeżyłaś tego co ja. Nie wiesz, jakbyś się zachowała.
- Nie. - zaprotestowałam. - Ja nigdy bym nie zostawiła Blair choćby nie wiem co. Przyjaźń to dla mnie świętość. Czy mnie też byś zostawiła? Też byś uciekła?
- Jak możesz? Powiedziałam ci największy swój sekret, a ty teraz wykorzystujesz to przeciwko mnie? Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami.
- On pewnie też tak myślał.
W jej oczach pojawił się ból i smutek. Jej dłonie zaczęły drżeć tak samo jak dolna warga. Była bliska płaczu.
- Proszę cię. Nie chcę jeszcze raz stracić przyjaciółki. - w jej oczach zabłysły łzy.
Mnie też było ciężko, ale nie potrafiłam zrozumieć Jessici. Nie mogłam przyznać jej racji.
- Nie stracisz mnie, jeśli w tym momencie naprawisz swój błąd.
- Co masz na myśli?
- Pojedziemy do nich i wyjaśnisz im wszystko. - zaczęła kręcić głową. - Jeśli tego nie zrobisz, nie będziesz miała czego u mnie szukać.
- Szantażujesz mnie?
- Czasem trzeba posunąć się do złych rzeczy, by uchylić drzwi dobrym.





Siódemeczka. I jak wam się podoba? Myślę, że jest całkiem dobry. Ale co ja będę go komentować. W końcu to wy powinnyście ocenić. Zostawiam go pod waszą obiektywną opinią. ;)
A tak oprócz tego chciałam wam życzyć miłego początku szkoły. Tak, wiem. Jak początek szkoły może być miły? Ale są pozytywy. Spotkacie się z koleżankami, kolegami. Zacznie się wspólne plotkowanie na korytarzach. Wspólne powroty do domu. Wspólna nauka. Nie będzie tak źle ;). Wierzę w was. Mam nadzieję, że podręczniki są już kupione XD. Jestem podła. Nie przedłużając, życzę miłego czytania. :*

1 komentarz:

  1. Świetny rozdział, choć przyznam się że czuję lekki niedosyt z powodu jego długości. Jednak zaszokowała mnie historia znajomości Jessici i Luke'a. Do następnego. Pozdr ;-)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy